Uwielbiam agaty te w naturalnych kolorach i te sztucznie barwione. Często na długo lądują w szufladzie, zanim coś z nich wykonam. Boje się , że mój pomysł nie jest wart ich piękna..że zbyt prosta koncepcja nie uwydatni ich urody, a zbyt skomplikowana wręcz przyćmi. Wyciągam je , oglądam potem znów chowam i tak w kółko, aż coś tknie..
Fioletowe agatki i ametysty.
Niebieskie podbarwiane agatki, lapis i biały koralowiec.
Uwielbiam marynarskie klimaty niebieskie odcienie.To była miłość od pierwszego wejrzenia, agat mrugał do mnie i nie pozwolił odejść. Choć pieniądze były przeznaczone na inne konkretne zamówienia, musiałam z nim wrócić do domu.:)
Super kolor , ale nie dla mnie .Choć szaro i smutno wyglądam w tym odcieniu , to i tak ciężko było się z nimi rozstawać.
Agat mszysty wygląda jakby drobinki mchu były zatopione w zamrożonej mętnej substancji.
Pamiętam jak pojawiły się te trochę "oszronione" podbarwiane agatki. Robiły furrorę. Niestety "szron "szybko znikał w kontakcie ze skórą.
Żółte i pomarańczowe agatki w cudownym kształcie w połączeniu z awenturynami i cytrynami stanowią obfitą kolię.
Rudo-pomarańczowe agaty, jaspis czerwony i drobniutkie beżowe perełki. Tu chciałabym znów zwrócić uwagę na szlif.
Moje ulubione( pod względem kształtu) agaty.
Takie koniczynki-ramki są bardzo inspirujące.
Tan pierwszy, obfity i marynarski, który rządzi i wymiata są moimi faworytami :))
OdpowiedzUsuńCudowne, naprawdę! :)
Ty chcesz żebym oczopląsu dostała?:D Przecież zupełnie nie wiem na co patrzeć:D
OdpowiedzUsuńile tu inspiracji!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Paula